czwartek, 15 stycznia 2015

Szczyt



Stoisz na czubku świata. Na samym szczycie, nad tobą nie ma już nic. Absolutnie nic.
Tylko niebo. I gwiazdy, świecące w ciemnościach, jak miliony zapalonych świeczek. Zniczy.
I księżyc. Jego jasna tarcza oświetla twą twarz łagodnym, srebrzystym, bladym blaskiem. Trupio bladym.
Nawet chmury zostały daleko w dole. Widzisz je, są jak malutkie, białe, wesołe baranki. Albo wielkie, czarne owce.
Jesteś sam, całkiem sam.
Tylko wiatr, szalony podróżnik, dotrzymuje ci towarzystwa.
Powinieneś czuć zimno, ale tak nie jest. Nie...
Czujesz tylko wiatr. Otaczający cię, wypełniający, rozwiewający twoje włosy, wciskający się pod ubrania.
Nie jest ci zimno.
Wiatr otacza cię, porywa, zaprasza do szalonego tańca. Chcesz do niego dołączyć, całym sobą, pragniesz unieść się w powietrze i zatańczyć, oszaleć, zapomnieć kim jesteś, zapomnieć o wszystkim, poszybować, jak ptak.
Nie, nie jak ptak. Jak... jak myśl. Jak marzenie.
Prosto do gwiazd, a potem jeszcze dalej.
Ale stoisz wciąż, na szczycie świata, tuż nad skrajem przepaści. Droga stąd w dół jest bardzo długa. Ale może się zdarzyć tak, że okaże się niespodziewanie krótka.
Ale nie obchodzi cię to.
Bo jesteś tu.
Tak wysoko, tak... daleko od wszystkiego.
Nad tobą są gwiazdy, przed tobą - księżyc.
Wiatr cię otacza, wypełnia.
Zamykasz oczy.
Czujesz zachwyt. Czyste szczęście. Rozkosz, płynącą z poczucia tej wysokości, samotności, piękna.
Rozkładasz ręce.
Wdychasz w płuca czyste powietrze.
Nigdy nie byłeś tak szczęśliwy.
Tego uczucia nie da się opisać. Wypełnia cię, unosi do góry. Czujesz, że jesteś lekki, jak piórko.
Nie, nie jak piórko. Jak... jak myśl. Jak marzenie.
Uśmiechasz się, krzyczysz coś.
Nie wiesz nawet co. Nie słyszysz. Słowa, którym udało się wyrwać z twoich ust na wolność, od razu porywa twój jedyny towarzysz.
Wiatr przelatuje ci przez palce, pieści policzki, całuje oczy.
Wypełnia cię.
W twoich oczach pojawiają się łzy.
Robisz krok do przodu.
Porywa cię.

Brak komentarzy: